sobota, 20 sierpnia 2016

 Açores


Dzisiaj nie o książkach, ale o czymś co równie bardzo mnie interesuje - podróże. Chciałabym wprowadzić na blogu również wątek podróżniczy, ponieważ jest to niezwykle inspirujące.
Na stronę tytułową rzucam Azory, a dokładniej wyspę São Miguel. Wyspa wulkaniczna o pagórkowato - górzystym ukształtowaniu terenu i niezwykłych widokach. Otoczona jest Oceanem Atlantyckim, które czasem delikatnie obmywa plaże, a czasem staje się białe i drapieżne - idealne dla lokalnych surferów. Mój pobyt na wyspie liczył jedenaście dni, co sprawiło, że zwiedziłam wyspę wzdłuż i wszerz. 
Miastem, w którym miałam nocleg była Ponta Delgada - portowe i bardzo ładne. Już pierwszego dnia wybrałam się na lekcje pływania na desce surfingowej, która kosztuje zaledwie 15 euro. W tej cenie nauczyciel przyjeżdża po swych uczniów i zawozi na plażę, gdzie aktualnie są najlepsze warunki, a po drodze zabiera deski i stroje dla uczestników. Doświadczenie to jest niesamowite! Wiele moich znajomych mówiło mi, że pasuje mi ten sport - mam nadzieję, że mówili prawdę, bo bardzo spodobał mi się taki sposób produkcji adrenaliny :) Jeśli będziecie kiedyś na Azorach, bądź w innym miejscu, gdzie popularne jest surfowanie, koniecznie spróbujcie. I nie zapomnijcie o zabraniu z Polski kremu z filtrem, bo tamtejszy wiatr bardzo łagodzi intensywne słońce, którego działanie czujemy (niestety z bólem) wieczorem.
I tak oto zaczęło się moje aktywne spędzanie czasu na wakacjach.  
Drugiego dnia wyruszyliśmy wraz z poznanymi na wyspie Polakami na zachodnią część wyspy. I to co ukazało się mym oczom zachwycało mnie aż do końca pobytu - hortensje. Zresztą sami zobaczcie



Miejsce to Sete Cidades. Z tego Punktu widokowego rozciąga się widok na dwie laguny: Lagoa Azul oraz Lagoa Verde. Charakterystyczne jest to, że choć połączone są ze sobą, to mają różne kolory - jedna laguna jest niebieska, a druga zielona. Legenda głosi, że dawno temu żyła sobie księżniczka lasu i książę oceanu. Zakochali się w sobie choć byli z zupełnie innych światów. Gdy chcieli się związać, ich rodzice na to nie pozwolili. Jak się domyślacie była to dla zakochanych wiadomość raniąca ich serca. Spotkali się razem nad brzegiem i zaczęli płakać z cierpienia - jej łzy były koloru zielonego niczym jezioro, a jego niebieskie jak ocean. I tak powstało coś tak pięknego.


Już za tydzień kolejna część. Gorąco zapraszam, bo to dopiero początek przygody :)
Zapraszam również na mojego Instagrama: 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz